top of page

OBJADANIE SIĘ. Jak z nim zerwać?

Niejadek? Nic z tych rzeczy. Z dumą biłam rekordy w ilości pochłoniętych babcinych pierogów. Gdy szłam po komiks, zawsze wołały do mnie chrupki czy cukierki z toffi. A w wieku kilku lat zjadłam swój tort urodzinowy zanim zaczęła się impreza, łaskawie zostawiając jeden kawałek dla gości. Jak wyjść z pętli objadania się? Opowiem Ci i dam pomysły na ciąg dalszy.

Jedzenie wciąga. I nic się nie dzieje, póki to pojedyncze wyskoki na święta czy zbyt duże pudło popcornu w kinie. Gorzej, gdy nagle robi się ono dziwnie ważne: powoduje obsesję, żeby koniecznie coś zjeść lub absolutnie nie. A potem znajome wyrzuty sumienia, paskudne samopoczucie. Fizyczne – bo objadanie pozbawia energii i psychiczne – bo ciężko się polubić, gdy się traci kontrolę.

Co mi pomogło, by z dziecka, które zjadało kalendarz adwentowy jednego dnia i z dziewczyny z bulimią zmienić się w osobę, która je dobrze i bez obsesji?

1. WCIŚNIJ PAUZĘ

Poczekaj. Na chłodno. Niech wszystko płynie tak, jak do tej pory, a Ty spróbuj siąść w 1szym rzędzie i zobaczyć, co się u Ciebie dzieje. Tak naprawdę. Nie musisz nikomu się do tego przyznawać jeśli czujesz, że dasz sobie radę bez wsparcia, ale ze sobą bądź autentycznie szczera.

Kiedy pojawiają się napady na jedzenie? Czy widzisz jakiś schemat? Miejsce, Twój stan ducha, okoliczności…? Możesz wspomóc się notatkami, pamięć zawodzi. Im mocniej czujesz, że NIE CHCESZ czegoś zapisać, tym bardziej powinnaś. Szukaj takich gorących punktów. Zapalnych sytuacji czy emocji, które sprawiają, że puszczają Ci hamulce.

Cokolwiek nie zauważysz, wyciszaj swojego krytyka! Najpewniej może się pojawić głos w Twojej głowie, który podkopie, znieważy, dowali. NIE. Pamiętaj, że stoisz z boku! Czas, żebyś potraktowała siebie tak, jak najlepszą przyjaciółkę, którą masz lub o której marzysz.

Po prostu zobacz, zanotuj, poszukaj związków.

2. SPRAWDŹ BAZĘ

Nawet, jeśli obstawiasz, że to emocje są Twoim zapalnikiem, chcę, żebyś sprawdziła na czym stoisz w kontekście diety.

Czy to nie tak, że masz za sobą odchudzające eksperymenty? Czy nie narzuciłaś sobie restrykcji pt. “to tuczy, to biała śmierć, tamto jest niezdrowe, tego nie mogę” i tym podobne? Czy nie wycięłaś np. nabiału (bo rzekomo, RZEKOMO jest trucizną), glutenu (“pszenny brzuch”?), mięsa, nie zastępując je wartościowym, roślinnym białkiem? Czy nie dodałaś aktywności, po której unikasz jedzenia, bo “nie chcesz stracić efektów”? Dużo tu stawiam “”, bo wiedz, że te wszystkie dietetyczne teorie są jedynie teoriami i nie mogą być traktowane jako obowiązująca prawda objawiona, gdyż nią zwyczajnie nie są.

Najczęstszą przyczyną napadowego objadania się są diety i restrykcje.

Nie ma prostszego sposobu na napady. Badania ewidentnie pokazują, że osoby na restrykcjach w momencie “osłabienia silnej woli” są w stanie zjeść dużo więcej niż ci, którzy zwyczajnie nie zaprzątają sobie tymi kwestiami głowy. Obstawiam, że masz w swoim otoczeniu kogoś, kto “je normalnie” i wszystko, a mimo to nie ma problemów z wagą. Lub jest w stanie zjeść coś słodkiego, nie tracąc przy tym kontroli. Tak? Tak to działa.

Odpowiedz więc sobie, czy ten temat niedojadania (ilościowo i jakościowo) Ciebie czasem nie dotyczy. Jeśli tak, to masz ciężkiego przeciwnika i jest nim Twój mózg, który będzie za wszelką cenę dbał o załatanie Twoich deficytów, popychając Cię do wyrównania brakujących kalorii.

Ujemny bilans kalorii jest możliwy do tymczasowego utrzymania i to podstawa do redukcji masy ciała, ALE ten deficyt musi być rzędu 300-500kcal, a to, co jesz w ciągu dnia powinno Ci smakować, dawać energię, siłę do działania, zdrowie i te składniki, które na codzień Cię nakręcają! Potrzebujesz zbilansowanej diety. Potrzebujesz WSZYSTKICH składników odżywczych. A na deser, należy Ci się DESER, jeśli tylko go lubisz – w każdej diecie ważne są posiłki dla czystej przyjemności i głowy.

Trudno wprowadzić pozytywne zmiany żyjąc w poczuciu rozgoryczenia, że “inni mogą”, ale Ty, z jakiegoś powodu, NIE.

A ja Ci mówię, że możesz. A wręcz powinnaś, bo lepiej jest dawkować sobie przyjemności, niż wycinać je do zera, a potem czuć, jak kontrola opuszcza totalnie, a napad jest nie do okiełznania.

Regularne dawkowanie hamuje impulsywne przedawkowywanie!

3. ZAGŁĘBIJ SIĘ

Czasem głód wcale nie jest głównym powodem napadów na jedzenie. Prowokować mogą też emocje lub samopoczucie: np. nuda, zmęczenie, samotność i smutek.

Gdy mamy mało zajęć, czas przecieka przez palce. Brakuje nam mobilizacji, jakiegoś kopa, iskry, która ruszy nas z miejsca. Takie życie w trybie slow motion i znudzenie codziennością potrafią popchnąć w złudną przyjemność jedzenia. Nic tak nie pomoże, jak zajawka. Gdy znajdziesz coś, co pochłonie Twoje myśli i da Ci energię, uczty mają dużą szansę zelżeć, odpuścić. Poczujesz swoją wartość i nie będziesz musiała szukać rozrywki w kaloriach.

Z bulimii wyciągnął mnie za uszy sport. Zaczęłam robić co popadnie: była siłownia z samymi osiedlowymi koksami (takie czasy 😉 ), zajawka na szybkie łyżwy, aż w końcu wielka pasja do biegania. Tak się zaczęło, a teraz mam miłość na całe życie 🙂

Zmęczenie również robi (złą) robotę. Jeśli wieczorem czujesz przemożną ochotę na kulinarną nagrodę, choć jadłaś kolację – może po prostu się połóż? Gdy jesteśmy wykończeni, mózg koncentruje się na jak najszybszym doładowaniu. Najszybszym! Nie najzdrowszym. To dlatego ciężej jest wtedy skomponować sałatkę niż kupić batona w kiosku.

Samotność i smutek? Takie emocje odbijają się na jedzeniu w wyjątkowo podstępny sposób. Po słodkiej lub słono-tłustej uczcie podskakuje nam dopamina. Na mikro-chwilę. Zbyt krótką, by poprawiła nam przewlekły, podły nastrój. Zamiast ładować w siebie kalorie, lepiej jest zwalczyć zły stan endorfinami, które wydzieli sport, pachnąca kąpiel, wciągająca książka (nie musi być nawet ambitna!) lub choćby spotkanie z przyjaciółmi. Niekoniecznie na pizzy 😉

Pod każdą emocją leży potrzeba. Gdy odkryjesz, o co TAK NAPRAWDĘ Ci chodzi, gdy jesz, łatwiej będzie Ci znaleźć alternatywę. Jeśli głód nie jest problemem, jedzenie nie jest rozwiązaniem. O tym, jak je namierzyć opowiadam w moim e-booku o napadowym i emocjonalnym jedzeniu.

4. PRZEPROGRAMUJ NAWYK

Jak to działa? Mamy zachowania niekontrolowane. Pełno. To one właśnie bojkotują nasze nowo wymyślone postanowienia, bo są od nich mocniej zakorzenione.

Przykład: “po obiedzie MUSZĘ zjeść coś słodkiego.”

Zwalczyłam już kilka kiepskich nawyków metodą inspirowaną “Siłą nawyku” Charlesa Duhigga. Działa to mniej więcej tak:

1. Obserwujesz. Kiedy pojawia się ten nawyk? O jakiej porze dnia/w jakim towarzystwie/w jakiej sytuacji? 2. Dociekasz. Co mi to daje? Np. dlaczego właściwie MUSISZ zjeść to “coś słodkiego”? Bo przecież nie z głodu. Ale już może jako nagroda, przyjemność lub chwilowy sposób na złudne podniesienie ciśnienia? 3. Podmieniasz. Spróbuj, co równie dobrze może zadziałać np. 10minutowy spacer ze słuchawkami na uszach. Kilka piosenek lub stron książki dalej będziesz się czuł lepiej niż po batoniku. Ważne, żeby nie zamieniać jedzenia na inne! To ma być coś kompletnie innego, ale dającego to samo: nagrodę/przyjemność czy cokolwiek wytropiłeś w punkcie 2.

Więcej o nawykach i o tym, jak podmieniłam przegryzanie wafli ryżowych z czekoladą na czytanie książek pisałam tutaj.

 

Chcesz w końcu zrozumieć siebie i napady przejadania się? Wyluzować wokół jedzenia, odetchnąć i przestać emocjonalnie się na nie rzucać? Właśnie dla takich osób napisałam EMOCJEM – e-booka o emocjonalnym jedzeniu, który pozwala zrozumieć przejadanie się o podłożu psychologicznym, a wszystko po to, by w końcu się z nim pożegnać.


 

5. POZNAJ SIEBIE LEPIEJ

Często dostaję maile od dziewczyn, które walczą z bulimią i choć zawsze w takich sytuacjach polecam specjalistę, streszczam też swoją historię.

Uratował mnie sport i czytanie.

Książki o rozwoju osobistym potrafią wywrócić światopogląd do góry nogami. Te o podświadomości, pewności siebie, odwadze, walce o swoje, emocjach, psychologii relacji…ale też o zdrowym odżywianiu. Czytając je (lub słuchając np. wartościowych podcastów) można wyciągnąć się z niesamowitego bagna.

Na poznawanie siebie nigdy nie jest za późno i to zawsze będzie genialna podróż. Odkąd się w to bawię przestałam mieć do siebie pretensje o rzeczy, które są częścią mojej osobowości i rozwijam to, co mnie pcha do przodu. Zwykle jedyną osobą, która oczekuje że będziemy ideałami, jesteśmy my sami. Po cholerę?! 🙂

Jeśli nie wiesz, od czego zacząć i chcesz pojąć, jak działasz, gorąco polecam Ci test Strengthsfinder. To złoto w czystej postaci. Pisałam o nim więcej właśnie tu. A jeśli chcesz zobaczyć, o co chodzi w tym całym wykorzystywaniu talentów w praktyce, zapraszam Cię do rozmowy ze mną u Dominika Juszczyka, który prowadzi podcast “Z pasją o mocnych stronach” – KLIK.

6. POPRACUJ NAD NASTAWIENIEM

Nie nadawaj jedzeniu wyższej rangi, niż na to zasługuje. Klasyk to “będę szczęśliwa, gdy tylko schudnę”. To tak nie działa! Szczęście nie uruchamia się od konkretnej liczby na wadze. Jasne, powalcz o swoje. Ale nie blokuj swojego życia do chwili, aż osiągniesz wagowe cele, bo skończy się to albo obsesją, albo utratą wiary we własną moc sprawczą

Ryzykowne jest też “karanie się” za “grzeszenie”. Jeśli trzymasz dobrą bazę i raz na jakiś czas zdarzy Ci się zjeść coś kompletnie niezdrowego – luz, bo on jest bezcenny! Odkąd tak robię jest mi lekko na duszy, a zmian w wadze ani zdrowiu nie zauważyłam absolutnie żadnych. Wagę trzymam plus minus stałą, a odporność dzięki porządnej diecie i sportowi jest naprawdę zaskakująca. To motywuje, żeby trzymać dobry kurs , a jeśli skręcać w bok, to tylko czasem.

7. NIE KRĘĆ SIĘ WOKÓŁ JEDZENIA

Jest jeszcze jedna rzecz, która mi pomogła. Ostatnia. Ograniczyłam czas spędzamy na myśleniu o jedzeniu, planowaniu go lub jego przygotowywaniu. Dawno już zrezygnowałam z codziennego liczenia kcal, a już tym bardziej ważenia składników i wyliczania makro. Przecież nie jestem zawodową fitnesską!

Równowaga: bezcenna.

Dziś przebiegłyśmy jedynie po rejonach, które mogą Ci pomóc, ale tak jak wszystkie zmiany, tak i ta wymaga zwyczajnie czasu. Chcę Ci jednak mocno doradzić, by tym razem podejść do niej inaczej niż być może do tej pory. Spokojniej. Z dobrą strategią.

Często fakt, że coś “nie działa” nie wskazuje na Twoją słabą wolę lub zbyt małą motywację, lecz nieodpowiednią strategię – taką, która nie miała szans u Ciebie zadziałać. Bo była niedopasowana do Ciebie, do Twoich realiów, Twojej osobowości, punktu życia, w jakim jesteś!

Cokolwiek się u Ciebie nie dzieje, chcę Ci dodać otuchy i liczę na to, że od tego posta zaczniesz swoje zmiany. Pomogłam już wielu dziewczynom wyjść z emocjonalnego i napadowego jedzenia, a całe moje działanie w sieci kręci się wokół przywracania dobrej energii dzięki przyjaznemu podejściu do jedzenia oraz korzystania z dobra, które daje bieganie!

JEŚLI CHCESZ DZIAŁAĆ ZE MNĄ DALEJ, MAM DLA CIEBIE DWIE ŚCIEŻKI:

5-DNIOWE WYZWANIE “JEDZENIE BEZ NAPIĘCIA” – to cykl nagrań, które możesz zabrać gdzie tylko chcesz. Opowiadam w nich o kroku w tył, w bok i wprzód, które mogą Ci pomóc w ułożeniu na nowo relacji z jedzeniem. Dodatkowo dostajesz wirtualny zeszyt ćwiczeń na zapisywanie Twoich myśli i odkryć.

…lub MOJEGO E-BOOKA, którego nagrałam również w wersji audio tak, byś mogła wkomponować jego słuchanie w Twój dzień i czerpać korzyści już od zaraz:


Do usłyszenia, przeczytania lub zobaczenia na Instagramie lub Facebooku!

P.S. Wiem, że możesz coś zmienić. Chodź.

33 wyświetlenia

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page