Żadne tam “od jutra”, “od poniedziałku” ani “od 2 stycznia, bo 1 ledwo żyję”. Sposób, który działa jak magia, choć wcale magiczny nie jest.
Nieważne, jakie korzyści daje sport – na pewno możesz je już wyrecytować z pamięci.
Ważne, że z jakiegoś powodu chcesz zacząć, ale…z jakiegoś innego – wytrwać jest okrutnie trudno.
Co teraz?
Podpowiem Ci trzy kroki. Wszystkie pozostałe musisz zrobić sam i jestem pewna, że są w Twoim zasięgu!
Mój przykład będzie biegowy, ale zadziała równie dobrze na sesję z Ewą Ch. albo crossfit. Ty wybierasz.
1. UBIERZ SIĘ NA SPORTOWO I WYJDŹ
Choćby na 15 minut. Nie wiesz, czy masz stopę pronującą, jakim tempem robić w przyszłości interwały, jeśli chcesz biegać 10km w <50 min, a Twoja sportowa koszulka prawdopodobnie nie oddycha tak, jak te z najnowszej kolekcji Nike?
Daj spokój i wyjdź! Po prostu zaznacz w Twojej głowie, że oto właśnie coś postanowiłeś i zamierzasz wytrwać. Nieważne, jak daleko i na jak długo. Póki co ważne, że w ogóle.
Znam mnóstwo osób, które zabierają się za bieganie/inny sport od…nie tej strony 🙂 Budują zapasy ciuchów, sprzętu i wiedzy. Analizują, opracowują strategie, wybiegają bardzo daleko wprzód. Ta otoczka jest jak najbardziej OK, pod warunkiem, że nie utkniesz na niej, nie przechodząc do sedna.
A sedno to znalezienie w sobie tyle uporu, żeby ubrać się i wyjść!
2. WRÓĆ I POWIEDZ, JAK BYŁO
Zaznacz sobie w kalendarzu/na telefonie/tablicy korkowej etc. fakt, że byłeś i jak się potem czułeś. To może być choćby plus, uśmiechnięta emotka czy jedno słowo, które przychodzi Ci do głowy. Rób tak zawsze, a przynajmniej póki nie poczujesz, że wpadłeś już w pętlę sportowego nawyku.
3. WYBIERZ DNI “NA SZTYWNO”
Rozciąganie jest ważne, ale każdy kto uprawia z sukcesem sport jest w pewien sposób sztywniakiem i to bardzo dobrze. Dzięki temu ma swoje dni/rutyny/minima, do których sobie po swojemu dąży.
Dlatego postanów, że – dajmy na to – biegasz trzy dni w tygodniu, w konkretne, sztywno określone dni. Powiedz to sobie i od tej pory traktuj jako fakt. Taki już jesteś, słowo się rzekło! 🙂
Gdy przyjdzie TEN dzień, nawet się nie zastanawiaj – po prostu wyjdź. Może być 15min, może być marsz, może być jeden kilometr – nieważne. Sam zobaczysz, jak wzrośnie Ci apetyt na więcej. Zaspokajaj go.
I TYLE!
Działaj zawsze w ten sposób. Wybrałeś swoje dni? OK, więc wychodzisz.
Nieważne, czy masz genialne wymówki – każdy ma. Te minimum 15 minut jest niczym.
Zupełnie nie zauważysz, że przesunąłeś je z innej czynności na sport. Wracasz i zaznaczasz, że byłeś i było warto, lub niekoniecznie.
DODATKOWE WSKAZÓWKI
- Hodowanie nawyku wymaga czasu. Bzdura, że równe 21 dni, jak to się czasem słyszy. Są takie, które zabierają długie miesiące.
- Upewnij się, że to “to”. Jeśli minęło już trochę czasu, a Twoje uczucie “po” jest zwykle na minus lub neutralne – pomyśl o zmianie dyscypliny. Ewidentnie nie ma chemii. Dyscyplin sportowych jest setki, znajdź tę swoją jedną, jedyną.
- Wejdź do swojej bańki i nie porównuj się z innymi. Często czytam zniechęcone komentarze: “ja nigdy nie będę tak szybko/daleko biegać”, “te moje 2km nic nie znaczą w porównaniu z…” itd.
Po 1: nie wiesz, jak szybko i daleko będziesz biegać. Dowiesz się tylko, jeśli się uprzesz i wytrwasz w odpowiednim treningu.
Po 2: ważny tu jesteś tylko Ty. Każdy ma inną sportową historię, przeszłość, predyspozycje, motywację. Jeśli osoby wokół Ciebie zniechęcają Cię swoimi wynikami, zamiast zachęcać – nie śledź ich w sieci i nie porównuj się. - Nie bądź zbyt analityczny. Warto jest czerpać wiedzę i wspomagać się biegowymi akcesoriami, ale nic nie zastąpi Ci obserwacji samego siebie i wyhodowanie nawyku.
Tylko tyle, aż tyle, ale działa. Co Ty na to? 🙂
[optin-cat id=9185]
A jeśli chcesz zgłębić temat, przeczytaj też:
Jak zmienić nawyk na nowy i lepszy?
Jak dopasować motywację do biegania do Twojego charakteru?
Dlaczego determinacja jest ważniejsza od motywacji?