„Zaraz wracam” – mówisz i niesiesz swoje pachnące dziecię do sypialni. Plan jest prosty: uśpisz raz-dwa, wyjdziesz na palcach z pokoju, odetchniesz z satysfakcją. A potem…będzie, będzie zabawa, będzie się DZIAŁO! Tyle opcji! Możesz skoczyć do Żabki w klapkach po butelkę wina. Leżeć na kanapie, czytać gazetę i machać nogą. Zagrać w planszówkę, uprawiać dziki seks, zrobić cud-obiad, relaksować się w wannie….ale najpierw odeślesz malucha do krainy snów. I jeśli popełnisz tu choć jeden, mały błąd, odpłyniesz razem z nim tam, gdzie wcale jeszcze płynąć nie planowałeś. Nie teraz, nie tak wcześnie, no po prostu jeszcze NIE!
„Stały, regularny i powtarzający się codzienne rytuał przed snem jest kluczowy w całym procesie zasypiania i daje dziecku mocne poczucie bezpieczeństwa.”
Kiwasz teraz głową, wzruszasz ramionami, że baa, że to proste?
(Też tak miałam, a potem trafiłam na porodówkę z dzikimi skurczami i na świat przyszła mała N., która obaliła wszystkie teorie, które śmiałam wysnuć na temat dzieci 🙂 ).
Rytuał usypiania – wdzięczna rzecz. Robisz klimat i czekasz na rozwój zdarzeń. Część dzieci z automatu błogo przysypia, bo rozumie, co tu się właśnie odbywa i że pora zamknąć te ciekawskie oczka, bo nadeszła pora ładowania.
Druga część również doskonale pojmuje, co jest na rzeczy:
Chcą mnie uśpić! Oo, już rolety w dół, kołysanka zapuszczona ta, co zwykle…
Nie będzie już dziś zabawy! Nie wejdę do zmywarki, nie obślinię duplo, nie wytarmoszę kota za ogon…nieeeeee!!! Łeeee!
Zostawmy gdzieś na boku te aniołki senne i łobuzy zbuntowane.
Dziś będzie o NAS, ich rodzicach, na których te dobranocne rytuały podstępnie też działają!
Jak nie zasnąć, gdy w pokoju ciemno, kołysanka hipnotyzuje, a zmęczenie podpowiada, żeby zamknąć oczy i, leżąc sobie tak miło z dzieckiem, zmienić się razem z nim w „aaaa, kotki dwa?”
1. OCZY SZEROKO OTWARTE
Nieważne, że masz tu egipskie ciemności i zamykając oczy widzisz dokładnie tyle, co mając je otwarte. Pamiętaj, że walka jest nierówna. Atakuje Cię rytuał snu! Twój skołowany mózg może myśleć, że oto właśnie czas przełączyć się w tryb slow motion. Jest cicho, jest ciemno, oczy zamknięte = jasny sygnał do odcięcia zasilania i zapadnięcia w sen błogi. Także wiesz. Oczy na zapałki. Uważaj na mruganie! 99% respondentów potwierdza, że zdarzyło im się mrugać taaaak powoli, że w końcu zapadli w głęboki sen!
2. MYŚLISZ, WIĘC JESTEŚ
…wciąż przytomny. Ha! Klucz do sukcesu to odpowiednia ilość rozkminek. Najlepiej, żeby były one stresujące lub ekscytujące – od leniwych myśli o wakacyjnych planach do zapadnięcia w sen jest już niebezpiecznie blisko!
Znajdź więc odpowiednio dręczącą myśl i pozwól, żeby wwiercała się w Twoją głowę zamiast kołysanki, głuchej ciszy lub monologu dziecka, które odmawia współpracy przy usypianiu.
Nie polecam mantr w stylu: „nie zasnę, nie zasnę”. Działają dokładnie tak samo, jak rzucone do dwulatka: „nie biegaj, bo się przewrócisz”.
3. BUJAJ SIĘ
To moja ulubiona metoda, którą w tajemnicy przed mężem stosuję na każdej swojej „zmianie” 😀
Wrzucam ją dopiero z nr 3 na wypadek, gdyby mój Cudowny, Przystojny i Najlepszy Mąż porwał się na czytanie tego tekstu – jest wtedy szansa, że zrezygnuje, zanim tutaj dotrwa i odkryje mój mroczny sekret 🙂
Na swoje usprawiedliwienie coś Wam powiem.
Jak wiecie, mała N. ma w genach niechęć do snu. Jedyne metody usypiania, których nie próbowaliśmy to hipnoza i mizianie po twarzy tetrową pieluchą (bo to głupie).
Skok w bok: DOBRA NOC czyli yeah, nie jesteśmy już zombie!
Po dwóch latach wypracowaliśmy takie opcje:
a. Leżysz w ciemnościach i udajesz, że spisz. W tym czasie mała N. robi recital piosenek, skacze po łóżku, zadaje pytania i prosi o różne rzeczy. Potem przygląda Ci się z bardzo bliska oceniając okiem ekspertki, czy aby na pewno śpisz, czy tylko ściemniasz. Po ok. 30-60min się poddaje i śpi.
I w 99% wypadków ty również śpisz. Właściwie to zasypiasz gdzieś w międzyczasie i tym samym kończysz dzień o tej, co 2letnie dziecko. Cu-do-wnie!
b. Bieganie z wózkiem. Działa, ale wolałabym nie pociskać po parku z małą N. w piżamie i wilgotnych włosach.
c. Bujanie. Możecie sobie drwić, ale wolę „potańczyć” z 12kilogramową Nadią w rytm naszej ulubionej piosenki (Adam Levine – Lost Stars) niż leżeć na wznak i czekać ryzykując, że zaraz sama odpadnę.
Oczywiście nie idź tą drogą! Kołysanie dwulatka to akt desperacji.
Wystarczy, że nie przybierzesz pozycji horyzontalnej. Wybierz po prostu taką, w której nie jest Ci zbyt wygodnie.
4. NIE RÓB SOBIE ZA DOBRZE
Opcja w stylu „Desperate housewives”.
Znajdź sobie jakiś dyskomfort.
Jeśli jest chłodno – nie przykrywaj się kocem.
Jeśli jesteś obowiązkowy – zostaw pranie w pralce i pamiętaj, że ono tam jest i będzie się miało baaardzo źle, jeśli nie wyjmiesz go na noc.
Jeśli jesteś głodny – super, raz-dwa uśpisz i pójdziesz coś przekąsić.
A czasem wystarczy pełen pęcherz i sukces murowany – choć akurat ten sposób nie jest zbyt zdrowy do stosowania z premedytacją 😉
5. ZNAJDŹ KOŁO RATUNKOWE
Kojarzysz ten tekst z filmów akcji typu: „jeśli nie wrócę za x minut ruszaj po pomoc”? Potrzebujesz sprzymierzeńca – męża/żonę/kogokolwiek, z kim mieszkasz. Zanim zamkniesz za sobą drzwi sypialni umów czas, jaki masz na Projekt Usypianie. Gdy go przekroczysz, zmorzony snem – spoko. Pomoc zaraz nadejdzie, potrząśnie, syknie do ucha, że czas wstawać i zmywarkę załadować.
Metoda jest do kitu, jeśli masz akurat ze swoim „sprzymierzeńcem” na pieńku i będzie mu na rękę, że zostałeś wyeliminowany o tak wczesnej porze. Jeśli więc masz wrażenie, że Twój mąż/żona/ktokolwiek, z kim mieszkasz cieszy się po cichu na święty spokój – bądź ponad to i nastaw budzik. Umówmy się – Twoje życie i tak jest zakręcone, więc budzik dzwoniący o 22 nie będzie niczym dziwacznym.
*
Yyyyy, co tu się dzieje? W pokoju ciemno, Twoje dziecko śpi obok w jakiejś pozycji, którą kojarzysz jak przez mgłę z jogi. Sen:Ty – 1:0. Etam, to już nie ma sensu, zostaniesz tu sobie do rana.
Serio?
Za drzwiami tego pokoju trwa „dorosłe” życie. Krótkie okienko, w którym możesz robić nieprzerwanie to, na co masz ochotę.
Co lubisz? Byłeś dziś genialnym rodzicem, a za bycie genialnym należy się nagroda.
Otwórz oczy, wstań i idź ją szybko odebrać!
Możesz skoczyć do Żabki w klapkach po butelkę wina. Leżeć na kanapie, czytać gazetę i machać nogą. Zagrać w planszówkę, uprawiać dziki seks, zrobić cud-obiad, relaksować się w wannie…Ty wiesz najlepiej.
Odbierz swój „dorosły” czas.
Jestem tym Twoim sprzymierzeńcem, który potrząśnie za ramię i powie: „ejjjj, wstawaj”.
Satysfakcja gwarantowana.
Każdy zna „aaa, kotki dwa…”. Ale nikt nie powiedział, że te dwa kotki muszą iść spać jednocześnie, prawda? 🙂
fot. www.mirror.co.uk – Dan Osborne z córeczką Ellą 🙂
7 thoughts on “KOTKI DWA czyli jak nie usnąć usypiając dziecko?”
Jeśli sama nie przykryję się kocem usypiając mojego niespełna 2 i pół letniego syna, on zrobi to za mnie i jeszcze powie: “Psiklyje cie, bo zmalznies”
Niewygodna pozycja też nie przejdzie, jak spał jeszcze w niemowlęcym łóżeczku często zasypialiśmy z głową w łóżko, synem na głowie i dziwnie powykręcanym ciałem.
Zazwyczaj jednak zasypiamy ;/ Ale zdarza się, że Leonek zgadza się zasnąć sam w pokoju, jak miał spokojny dzień i nie tęskni za nami bardzo.
2,5 latki doskonale już wiedzą, jak uziemić na dobre rodzica przy swoim łóżeczku 🙂 Mamy dzieciaki w identycznym wieku! Piona dla Leonka 🙂
Hej, my z mężem od niedawna mamy nowy sposób na kładzenie synka (niecałe 3 lata). Niedługo pojawi się drugi i trzeba było trochę zmienić rytuały. Teraz umawiamy się z synkiem, że czytamy mu 3 bajki na dobranoc, a potem siedzimy z nim w pokoju póki nie zaśnie (ze swoją książka w ręku ). No i wtedy mamy gwarancję dla siebie, że sami nie zaśniemy,a dziecko też nie jest samo. Wolałabym wyjść już po tych 3 książkach,ale może do tego dojdziemy ☺.
O. Całkiem fajne. Grunt to kupować krótkie bajki w takim razie 😀
Super tekst! 🙂
Ostatnimi czasy niestety często zasypiam z moim Staśkiem… i tracę swój “dorosły czas”, jak to świetnie określiłaś. Mój mąż mnie niestety nie budzi (nawet jak go o to proszę; bo “Oj, szkoda mi było Cię budzić…”), tylko przykrywa kocem… No i śpię wtedy w opakowaniu i z niemytymi zębami (nie cierpię mieć nie umytych zębów…).
Ja, cóż… Ja chyba nie mam jakichś super-sposobów na nieuśnięcie. Ten z zatapianiem się w ekscytujących myślach chyba trochę na mnie działa. :)))) Bywa, że popijam wodę z butelki; taką trochę chłodną. To odrobinę budzi. 🙂
O matko, też tego nie cierpię. Zimna woda – trzeba spróbować, jutro moja kolej 😀 Kto by pomyślał, że trzeba będzie tak kombinować….
A widzisz, tego patentu nie znałam. I przynajmniej się człowiek nawodni po calym dniu latania na oparach 😀