top of page

30 RZECZY DO ZROBIENIA PRZED 30STKĄ

Mówcie co chcecie. Choć w dzień po swoich 30 urodzinach człowiek budzi się prędzej z kacem, niż ze zmarszczkami, to wciąż drżę przed tą chwilą. Lubię być 20+ latką, lubiłam być w K20 i lubiłam być pytana o dowód, gdy kupowałam wino na wieczór. LUBIŁAM, bo ze smutkiem stwierdzam, że nikt mnie o ten dowód już dawno nie prosił, a pani z rejestracji w Medicoverze się tutaj, niestety, nie liczy.

Także panika. Podkręciła ją jeszcze sobota. Wieczór, mała śpi po długich negocjacjach, a my idziemy na absolutny rekord i oglądamy już drugi film w tym tygodniu, a zarazem 6ty, od kiedy N jest na świecie. Łuhuu! “Stuck in love” – wiem, brzmi kiepsko, ale jest jednym, miłym zaskoczeniem. Na dodatek z pisarskim wątkiem w tle.

I kiedy ja się już tak zrelaksowałam, ze zbitą gorączką i wielkim kubkiem imbirowego naparu, jeden z bohaterów mówi do swojego syna coś w stylu: “Do 20 roku życia dzieje się w życiu pisarza wszystko, o czym mógłby napisać. Musisz zbierać doświadczenia!!!”

WHAT?!

Zmroziło mnie. Powiecie, że to tylko film? Dla mnie to znak. Ostatnio zresztą odbieram niepokojąco dużo ZNAKÓW i zaczynam się zastanawiać, czy na star(sz)e lata nie świruję.

Po filmie nabrałam odwagi, aby zmierzyć się z prawdą. Wypluł mi ją wujek Google na hasło “30 rzeczy, które trzeba zrobić przed 30stką”. Weszłam w 1szy link z brzegu, ciekawa swojego wyniku. Trafiłam akurat na National Geografic i TEN artykuł, więc zakładam, że mój wynik będzie tak kiepski, jak kiepski jest ze mnie podróżnik.

Sprawdzam. A Ty?

1. Podróżuj. Jestem do tyłu. Po spontanicznym wyjeździe na żywca i 3msce do Anglii, a potem drugim, genialnym, do USA, zmniejszyłam dystans. Wakacje wymienialiśmy na wyjazdy wspinaczkowe, a w tym roku – duuużo drobnych, weekendowych wypraw. Czy to się liczy? Punkt do poprawy! Chcę zjeść tajskie poza Warszawą i pogłaskać lwa. Zadanie uważam za nie zrealizowane!

2. Zdobądź górę. Zakładam, że skały też mogą być. Wspinaczka z marną asekuracją na kilkadziesiąt metrów potrafi dostarczyć emocji za niejedną Śnieżkę. Choć na Śnieżce przecież byłam. Czy ona się w ogóle liczy jako góra?!

3. Wykąp się…nago. Prooooste. Lecimy dalej!

4. Baw się do rana. Zrealizowane po tysiąckroć. Na imprezach, na rozmowach, na czytaniu, na zabawie w usypianie noworodka. Przy czym podkreślam, że ten ostatni sposób na zarwaną noc jest bardziej męczący niż zadeptywanie parkietu i przekrzykiwanie muzyki z drinkiem w dłoni.

5. Przebiegnij półmaraton. Z moimi dwoma maratonami mogę wreszcie spuchnąć z dumy. Choć myślę, że brakuje mi jeszcze jakiegoś biegu po górach. Nie sądzę, żeby mnie to wciągnęło, ale póki się nie przekonam, to będzie tylko czcze gadanie.

6. Zanurkuj. To dość zabawna historia. Na podróży poślubnej namawiałam na  nurkowanie mojego małża, który bardzo się opierał. W końcu stanęliśmy na brzegu ocenu; ja szczęśliwa, on wściekły. Jakież było moje zdziwienie, gdy już po wszystkim on był zachwycony, a ja przerażona. Okazało się, że brak możliwości mówienia to dla mnie zbyt wiele. Czułam się jak w filmie grozy z tymi spowolnionymi ruchami i głośnym oddechem. Brrrr.

7. Zafunduj sobie coś, na co normalnie cię nie stać, ale wiesz, że będzie służyło ci przez lata. Ajj, aż tak nie poszalałam. Może powinnam szybko nadrobić te zaległości?! 

8. Przejedź się wymarzonym autem. Dochodzę do wniosku, że nie mam wymarzonego auta. Może być jakiekolwiek, byleby mnie wiozło do wymarzonej lokalizacji w wymarzonym towarzystwie. I z pełnym bakiem. Najmilej wspominam jazdę w cienkiej kiecce po USA, z głową amerykańsko wystawioną przez szyberdach, zaśmiewając się z byleczego z przyjaciółką w drodze na Dolinę Śmierci. Po chwili się okazało, że bak nie jest pełny, więc tego zadania nie zaliczam!

9. Zostań gwiazdą karaoke. Gwiazda to przegięcie, ale zaliczam sobie spontaniczne i publiczne śpiewanie przy zdecydowanie zbyt dużym audytorium.

10. Zostań wolontariuszem. Dawniej częściej zdarzało mi się wchodzić w akcje charytatywne. Schronisko, dom spokojnej starości, dzieciaki. Kiedy stałam się taką egoistką? Punkt koniecznie do poprawy!

11. Kup bilet na festiwal muzyczny i szalej! …szalej i nie myśl co dalej… Mogę tylko z przyjemnością odkopać te wspomnienia i cieszyć się, że co się naskakałam w tych glanach, to moje. Taka ze mnie była punkówa nawet! To będzie ta część, w którą mała N. mi nigdy nie uwierzy. Albo uzna, że matka wstyd robi…;-)

12. Przeczytaj wszystkie książki ulubionego pisarza. Zaliczam, choć to taki obszar, w którym ciągle mam ogromny niedosyt. Przy obecnym trybie życia udaje mi się przeczytać średnio zaledwie 3 książki miesięcznie. Mam dwa pomysły, jak to poprawić: kupić Kindle’a (patrz punkt 7 :-D) i zrobić kurs szybkiego czytania. Ktoś z Was próbował jednego lub drugiego?

13. Odwiedź swoich rodziców, kiedy się tego zupełnie nie spodziewają. Ojjj, moja mama nie lubi takich akcji. Woli zdecydowanie przywitać nas błyszczącym mieszkaniem pachnącym naleśnikami.

14. Weź udział w dużym wydarzeniu sportowym. Zaliczam jako maraton, choć przyznam ze wstydem, że…nigdy nie byłam na żadnym meczu piłki nożnej. Co więcej, nie zamierzam na niego pójść. Ciężko wyjaśnić, dlaczego.

15. Bądź offline. Dobry punkt. Blogowanie wciąga, ale media społecznościowe po prostu pochłaniają i zaburzają postrzeganie rzeczywistości. Dawkuję sobie. Bo jeśli nie, łapię załamkę, że wokół absolutnie wszyscy osiągnęli sukces, złamali 40 min na 10 km, wydali książkę lub wylegują się na plaży, którą ja póki co mogę sobie sobie co najwyżej wrzucić na tapetę mojego lapka.

16. Zjedz coś, czego się brzydziłeś. Zjadłabym! Ale do tego muszę zrealizować punkt nr 1, czyli wyjechać gdzieś, gdzie takie obrzydlistwa serwują. Zakładam, że moje nieudane próby kulinarne się nie liczą. Czy liczą?

17. Nie planuj noclegu. A to klasyk. I zgadzam się, że bardzo przyjemny. Uwielbiam spontany.

18. Odwiedź wróżbitę. Taaak. Kilka lat temu, po pewnym burzliwym rozstaniu, postanowiłam robić jak najwięcej rzeczy, których wcześniej nie próbowałam. Wróżka wpadła na listę. Poszłam do niej z przyjaciółką. Dostałam dość mroczną wizję swojej przyszłości, a kumpela – zapowiedź samych sukcesów. Pocieszałam się, że wszystko przez “zapłatę”, którą przyniosłyśmy – ja miałam paczkę piegusków, a ona – bombonierkę na bogato 😉

19. Naucz obcokrajowca polskiej tradycji (i odwrotnie). Czad! Chętnie się nauczę tańca brzucha czy coś. Stwierdzam przy okazji, że choć pomieszkuję teraz w stolicy, to nie znam praktycznie żadnego obcokrajowca. A szkoda, bo taka relacja faktycznie poszerza horyzonty.

20. Pojedź w nieznane. OK! Uważam, że dziecko w niczym tutaj nie przeszkadza. Wprawdzie nasze podróże ograniczyły się jakoś ostatnio do Polski, ale to nie znaczy, że nie bywają spontaniczne. Uwielbiam takie.

21. Pójdź na kurs decoupage/ceramiki/pisania ikon. Eeee. Nie mam uzdolnień w tym kierunku, choć uważam, że pewnych rzeczy każdy jest się w stanie nauczyć.Kasy szkoda. Mam za to za sobą swój pierwszy kurs pisania i nie chciałabym na nim poprzestać (choć mam wrażenie, że niczego konkretnego się nie nauczyłam ;-).

22. Biegaj boso po śniegu. Hmmmm. Ale po co? Chyba mi się nie zdarzyło, ale start w Nocnym Runmageddonie mogę raczej zaliczyć do tego typu “lekkich hardcorów”.

23. Zaszalej w restauracji. Teraz mamy szaleństwo w czystej postaci, bo do kulinarnej rozpusty dochodzi ganianie małej N po lokalu i próby jej ujarzmienia.

24. Aplikuj do pracy marzeń. Praca marzeń… Tu nie będę się rozwodzić. Osobny temat.

25. Zasadź drzewo. Nie sadziłam, ale kupiłam! Tatkowi mojemu, jarzębinę. Rośnie w jego ogródku. Mała Nadia podlewa konewką…

26. Naucz się tańczyć. Powiedzieć, że się NAUCZYŁAM, to zbyt wiele, ale moje “lata 20ste” były mocno roztańczone. Kłóciliśmy się z P praktycznie na każdych zajęciach, ale tak już zostaliśmy stworzeni. Doprowadzamy siebie często do szału 🙂

27. Skocz na bungee lub ze spadochronem. Nie skoczyłam!! Taaaki klasyk…!! To pewnie zabrzmi głupio, ale zawsze mi było szkoda PLN na te kilka sekund. Warto?

28. Poznaj historię swojej rodziny. Pamiętam drzewko genealogiczne robione na WoS. Chętnie bym pobuszowała w pamiętniku babci albo mamy, ale żadna z nich się do takiego nie przyznaje…

29. Wypij wino, które jest starsze od Ciebie. Czy ten punkt wymaga komentarza? Kto zna dobre wino 30+? 🙂

…ii tutaj trop się urywa. Mój wynik: 20/29. 69%.

Wiedziałam to! I mam czarno na białym, że nadal bardziej ze mnie 20stka niż 30stka. Ty sobie mijaj, czasie…a ja wklepię krem pod oczy i pójdę po to stare, drogie wino, kolejny raz się dziwiąc, że nikt mnie nie pyta o dowód…

I tak każdy wie, że wiek nie ma znaczenia. Liczy się stan umysłu 🙂 Hej, a jaki jest Twój wynik?

82 wyświetlenia

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page