top of page

Z DZIECKIEM POD NAMIOTEM. Jak mieć wakacje co weekend + checklista!

Nigdy nie wiem, ile w tym prawdy, a ile kokieterii. Rozmowa w biurowej windzie: „jak tam po urlopie?” „Urlopie? Aa, już właściwie zapomniałem. Powrót do rzeczywistości….” i dialog płynie dalej. Te 2-3 tygodnie relaksu zjadają bez skrupułów większość wyjazdowego budżetu na cały rok, a wystarczy kilka dni i tłum na schodach do metra, by wspomnienia wpadły do archiwum. Jak dobrze, że jest na to sposób!

Nasz to rozdrobnienie. Dużo małych wyjazdów zamiast jednego, pochłaniającego cały urlop i pieniądze-choć jasne, że długi też zawsze zaliczamy 🙂 A gdy doda się do tego naszą zajawkę na ruch i tęsknotę za plenerem po całym tygodniu w centrum stolicy – wygrywa coś, co kręci większość dzieci (a niektórym z wiekiem wcale nie przechodzi ;)) – NAMIOT. Swoboda, ptaki o świcie i trzaskające ognisko. Jak mieć to wszystko, gdy jednym z biwakowiczów jest małe dziecko?

Wpis będzie taki, jaka ja zdecydowanie nie jestem – praktyczny 😊



CZY MOJE DZIECKO NIE JEST ZA MAŁE?

Tylko Ty możesz to ocenić. Dolnej granicy wieku praktycznie nie ma, a przy dobrej pogodzie i podstawowym sprzęcie możesz wybrać się w plener nawet z niemowlakiem. Z całą naszą trójką (gdy to piszę starszaczka ma 6 lat, bliźniaki 2) zaczęliśmy w okolicy 1szych urodzin.

KUSI MNIE, ALE MAM OBAWY…

To powiem Ci, czego ja obawiałabym się najbardziej. Na każdą z tych wątpliwości jest sposób.

„Zmarzniemy, a dziecko się przeziębi” – nie, jeśli będziecie mieli odpowiedni sprzęt – materac i śpiwór. Piszę o tym więcej w części o sprzęcie.

„Nie wiem, czy dziecko zaśnie w takich warunkach” – możliwe, że nawet lepiej, niż w domu – w końcu cały dzień będzie latać po świeżym powietrzu! Jest jednak minus – w większości namiotów robi się jasno o wschodzie słońca, co może oznaczać przedwczesną pobudkę. Stąd też, jeśli zakup namiotu jest jeszcze przed Tobą, rozważ taki zaciemniany. Dodatkowo mniej się nagrzewa. W Decathlon taka technologia nazywa się Fresh&Black, a tu przykładowy model na 4 osoby, z przedsionkiem. 

„Co z kąpielą/higieną?” – gdy zaczynaliśmy motyw campingów z dzieckiem, szukaliśmy tylko takich z prysznicami, na dodatek względnie porządnymi (Google Photos i opinie pomogą). Bliźniaki jednak urodziły się w Colorado, USA i nadal tu mieszkamy, a co za tym idzie – zmienił się klimat. Zdarzyło się nam już spać na polu, gdzie jedyną dostępną wodą było jezioro, a mimo to wykąpałam dzieci po całym dniu szaleństw w piasku i innych takich. Jeśli chcecie zabezpieczyć się na taką opcję, można zainwestować w turystyczny prysznic. Przyda się też szybkoschnący ręcznik, ew. turystyczne nocki dla najmłodszych. Można sprawdzić w Rossmanie lub np. na Allegro.

„Co będziemy jeść?” – będąc w Polsce szkoda nam było zachodu i czasu na gotowanie obiadów, więc jedliśmy w okolicy; zawsze coś się znalazło. Jeśli nie w odległości pieszej, to rowerowej; finalnie zawsze można wpakować się w auto i gdzieś skoczyć. W Colorado odległości są kompletnie inne, a natura zajmuje dużo większą część stanu, więc taka opcja praktycznie odpada 🙂 Stąd też kupiliśmy kuchenkę gazową, na której można popełnić czy to śniadanie, czy obiad, czy choćby herbatę. Zwykle więc kupujemy składniki – na śniadanie, na grilla/ognisko, na obiad; pakujemy część do lodówki turystycznej, część jak nam wygodnie i kombinujemy.

Na śniadanie sprawdzi się absolutnie wszystko, a przy opcji z kuchenką można zrobić też jajecznicę, owsiankę czy np. francuskie tosty. Na obiad można zrobić np. szybkie curry z ryżem, warzywami i tofu czy nieśmiertelne makarony. Kolację mamy zawsze grillowo/ogniskową i jako ciekawostka powiem, że w USA totalnym klasykiem, wręcz kultowym, są s’mores. Najpierw piankę pieczesz na ognisku, potem wkładasz ją, taką ciepłą, między dwa krakersy, dodając kostkę czekolady. Ściskasz, całość się topi i łączy, kanapka gotowa 🙂

Warto też pamiętać, żeby jedzenie zawsze chować – pozostawione zapasy mogą skusić zwierzaki,  a w Colorado jest to wręcz niebezpieczne, bo grozi wizytą niedźwiedzia 🙂


JAKIE POLE WYBRAĆ?

Zwykle wybieramy rejon, na który mamy ochotę, a potem googlujemy. Zwracamy uwagę na zdjęcia i opinie odwiedzających. Dodatkowy plus wpada za atrakcje dla dzieci – plac zabaw, trampolinę czy choćby huśtawkę. Warto też zorientować się, jak bardzo oblegane jest to pole (raz wybraliśmy fatalnie i okazało się, że to, co miało być kameralną miejscówką na Mazurach okazało się być masówką pełną młodzieży, gdzie ciężko było wbić śledzia i zasnąć o 3ciej nad ranem 😉 ). Od tej pory zwykle mamy opcję B i jeśli nie podoba nam się miejsce A, jedziemy dalej.

Warto też przedzwonić i dowiedzieć się, jak wygląda sprawa z wolnymi miejscami (zwykle nie jest konieczna rezerwacja) i czy w danym okresie nie szykuje się jakaś duża impreza – raz minęliśmy się o włos ze zlotem motocyklistów 😉 Z kolei wszędzie indziej, tj. za granicą, spaliśmy na campingach z obowiązkową rezerwacją miejsc – poza różnymi miejscówkami w Colorado byliśmy też pod namiotem we Włoszech (cudne Arco nad Jeziorem Garda), w Czechach i w Niemczech.


CO TRZEBA ZE SOBĄ ZABRAĆ?

Tutaj oddzielę „trzeba” od „można”. Jeśli to ma być Twój 1szy raz pod namiotem i nie wiesz, czy taki klimat Ci odpowiada – nie kupuj sprzętu, pożycz go od kogoś!

Jeśli jednak czujesz, że szykuje się dłuższa przygoda, czeka Cię kilka inwestycji. Na szczęście to niewiele w porównaniu z noclegami w hotelach 😊

Namiot – tutaj najlepszy wybór, jaki znam ma Decathlon. Znajdziecie w nim zarówno takie błyskawicznie rozkładane, do postawienia w kilka minut, jak i bardziej zaawansowane modele – np. taki z dwiema sypialniami lub jedną, dużą i przedsionkiem. Aktualnie mamy model Arpenaz Family 4.1  i polecam z czystym sumieniem – miejsca jest mnóstwo, a dzięki przedsionkowi przetrwaliśmy ostatnio bez problemu załamanie pogody i ulewę 😊 Nadal mieścimy się w nim w 5tkę, choć pewnie za sezon czy dwa będziemy myśleć o czymś nieco większym

Śpiwórobowiązkowo! Chyba, że nocujemy w naakupem zwróć uwagę na temperaturę, podaną jako „komfortową”. Im niższa, tym większa funkcjonalność takiego sprzętu. Są też modele krótsze, dziecięce. Nasza Nadia ma ten z Decathlonu i sprawdza się dobrze. My zabieramy też dzieciom zimowe piżamki, te takie cieplejsze, jednoczęściowe – od razu mają zasłonięte stopy. Można oczywiście ubrać cokolwiek innego, ale często też mówi się, żeby nie ubierać warstw i śpiwór zadziała najlepiej, gdy będzie dotykał ciała, nie materiału. Ja śpię w wersji baaardzo minimalistycznej, na krótko. Materac – coś do odizolowania od podłoża. Zrezygnowaliśmy z karimaty z czasów sprzed dzieci; na materacu jest cieplej i wygodniej. Zabierając go trzeba też oczywiście pamiętać o pompce (mamy nożną). Dokupiliśmy też maty samopompujące i teraz, porównując je do materaca, to jednak moja ulubieńsza opcja – materac potrafi jednak “pływać” przy każdym ruchu; mata jest cieńsza i stabilna.

Cała reszta naszego sprzętu czeka na Ciebie w naszej ściądze do pakowania. Ale weź poprawkę, że absolutnie nie wszystko bedzie Ci potrzebne – sam oceń, jakiego typu wyjazd Ci się szykuje i co faktycznie będzie konieczne. Z czasem, jeśli się wkręcisz, bardzo wygodnie jest zrobić własną checklistę i nie latać po domu próbując sobie przypomnieć, co by się właściwie przydało 🙂


A CO W TYM W OGÓLE TAKIEGO FAJNEGO?

Wolność. Bliskość natury. Powrót do dzieciństwa 🙂 Nowe znajomości. Klimat – pikników, zabaw w plenerze, ogniska, wycieczek, spania pod namiotem, gdy w nocy pada deszcz. Niskie ceny. Totalny reset. Radość dzieci. Mnóstwo opcji do odwiedzenia. Jest tego dużo! Najdłużej byłam pod namiotem 2 tygodnie i pod koniec miałam już dość, ale w wersji na (długi) weekend – jest w sam raz.

Od razu też powiem, jakie są minusy. Więcej kombinowania (trzeba pochować jedzenie, żeby mrówki nie wlazły, myć ręcznie naczynia i takie tam), siłą rzeczy mniejszy komfort, niż w hotelu, ryzyko, czy ktoś obok nie będzie śpiewał do rana czy grał na akordeonie (z życia wzięte), niespodzianki pogodowe.

OK, PODAJ JAKIEŚ MIEJSCÓWKI!

Podsunę Wam te, które mogę polecić z czystym sumieniem. DOMASŁAWICE, DOLINA BARYCZY

Cudowny, zadbany camping z hamakami, czystymi łazienkami, parkiem linowym, basenem, placem zabaw i restauracją, na dodatek taką serwującą smaczne jedzenie (pierogi ze świeżymi jagodami – mmmm!). Dolina Baryczy to piękne tereny pod rowery, spacery, obserwację ptaków; jest też opcja spływów kajakowych. Perełka zwłaszcza dla mieszkańców Wrocławia i okolic, ze względu na małą odległość (60km). Więcej o tej miejscówce przeczytacie w osobnym wpisie:

BAŁTÓW, JURAPARK

Uwielbiam to miejsce! Pole namiotowe położone jest na tyłach JuraParku nad małym jeziorkiem, a jego największym plusem jest dostęp do wieeelu atrakcji, które oferuje dzieciom to miejsce! Są tu karuzele, JuraPark, tor saneczkowy, konie, mini-zoo z możliwością karmienia zwierząt „z ręki”, opcja na „safari”, czyli wycieczki wśród większych zwierząt czymś na kształt amerykańskiego, szkolnego autobusu, staw do schłodzenia i restauracja z fantastycznym jedzeniem – Gościniec Bałtowski oraz jeszcze lepszą salą zabaw, z której dzieci nie chcą wychodzić! Zaraz obok znajduje się też Park Linowy z wielkim wyborem tras, na które załapią się zarówno maluchy, jak i dorośli – szliśmy czerwoną i dała nam dużo atrakcji (dłuuuugie tyrolki!), a do wyboru zostały jeszcze dwie trudniejsze. Do tego tereny do biegania i jazdy na rowerze. Naprawdę warto tu przyjechać. Jedyne, czego można się przyczepić to maleńkie łazienki – fakt, że byliśmy tu dwa razy w szczycie sezonu i było mało namiotów, ale przy większym oblężeniu korek gwarantowany 😊

OLSZTYN, AGROCAMPING

Dużo spokojniej i z mniejszą ilością atrakcji, ale za to w dobrej okolicy (Olsztyn) i z przemiłymi właścicielami, którzy zapraszają na wieczorne, wspólne ognisko. Tuż nad jeziorem, z łatwym dostępem do wszystkich atrakcji Olsztyna, a jednak na uboczu i kameralnie.

NOWE MESTO POD SMRKEM, CZECHY Genialna miejscówka dla rodzin ze starszymi dziećmi, które porządnie jeżdzą już na rowerze. Miejscowość jest tuż przy granicy z Polską (Świeradów – Zdrój) i sama w sobie wygląda jak opuszczona, aż…dociera się na camping położony tuż nad jeziorem i oczy zaczynają błyszczeć każdemu miłośnikowi jazdy. Z pola wyjeżdża się prosto na trasy rowerowe singletrack, na których można spędzać całe dni szaleńczo pędząc w dół 😊 Pisałam o tym miejscu w osobnym wpisie. Polecam na maksa!

FLAEMING CAMPING OEHNA, NIEMCY (80km od Berlina) „Przyjechaliście z Polski, żeby jeździć tu na rolkach?” – dziwił się niemiecki reporter, gdy zaczepił nas z małą N w wózku (o dziwo 😉 ). Taaak, bo Flaeming Skate to aż 200km tras gładkich jak kartka papieru! Mój zakochany w rolkach mąż marzył o tej miejscówce. Zdecydowanie można się tu zrelaksować. Pole namiotowe położone jest bezpośrednio przy trasie, z dala od cywilizacji. Jest niewielki plac zabaw i trochę innych atrakcji dla dzieci, na czele z otwartym basenem tuż obok. Polecane tylko dla miłośników jazdy na rowerze/rolkach; innym może się tu nudzić, bo to naprawdę kameralnie położone miejsce. Po niemiecku wypucowane 😊 Co chwilę ktoś kosił, sprzątał, naprawiał. Jeśli jesteście ciekawi tego miejsca, dajcie znać – napiszę o nim post.




Tyle w temacie. Macie pytania? A ja miejsce w komentarzach 🙂 Dajcie znać, jakie są Wasze doświadczenia w tej materii. Nowe miejscówki do polecenia bardzo mile widziane!


153 wyświetlenia

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

WYSZŁAM NA MIASTO, a tam życie

….w pępku Wwy. Sobie tętni. Idę środkiem, jak w bańce, jak w bajce, niewidzialna. Adidasy nie brzmią na tym zgrzanym chodniku, jak powinny, nie ma stuk-stuk-stukstukstuk. W tej trattorii na rogu włosk

bottom of page