top of page

SINGLE TRACK – ahoj, rowerowy raj!

Miło mieć z górki. Zwłaszcza, gdy jesteś akurat na rowerze w bajecznym lesie i słyszysz tylko ptaki oraz szum hamulców. Zabieram Cię na wypad na single track – jedyne w swoim rodzaju szlaki rowerowe. Pakuj kask, czeskie korony i namiot. Daję słowo, że to będzie prawdziwa JAZDA!

W czwartek poszłam spać z kurami. Piątek – urodziny mojego P. Uwielbiam komplikować sobie życie…Dlatego nocą, rozczochrana i z językiem na brodzie ogarniałam niespodziankę. Pakowałam potajemnie małą N. (takie tam niezbędniki – walizka, trzy torby i Puchatek pod pachę). Potajemnie pakowałam P. (hmmm które CZARNE SPODNIE wybrać? A które szare?!) Potajemnie pakowałam sprzęt biwakowy…W piwnicy jedną ręką ściągałam karimaty z półek, a drugą asekurowałam N. wspinającą się na koła roweru 😛 Potajemnie spakowałam siebie. Easy. 5 minut i gotowe. Potajemnie drukowałam kartki ze wskazówkami do mojego tajemnego projektu urodzinowych podchodów.

Zaczynały się rano, wycieczką rowerową najlepsze w Wwie pączki, a kończyły o 2 w nocy, na polu namiotowym w czeskim Novym Meście pod Smrkem.

Spakowani? Bo jedziemy…


urodzinowy poranek – na tropie kolejnych wskazówek 🙂


SINGLE TRACK – ROWEROWY RAJ

Stop! Robimy krótki przystanek u Dziadków i zostawiamy małą na weekend pełen kulinarno-zabawowej rozpusty 🙂

Jest późno, przed nami 4h drogi. Ciśniemy w nieznane. Drogi puste, miasteczka puste. GPS mówi, że to już. Sceptycznie wyglądamy za okno – jesteśmy pod jakąś starą łaźnią. Przebiega kot. Przechodzą mnie ciarki. Gdzie to bajeczne pole namiotowe, którego fotkę trzymałam w kieszeni jeansów?

Trochę krążenia i jeeest. Parkujemy nad jeziorem. P. otwiera bagażnik i odgaduje brakujące elementy jego urodzinowej niespodzianki: że namiot, że rowery, że singletrack.

Single track to unikatowa sieć jednokierunkowych ścieżek rowerowych. Są wytyczone w Górach Izerskich przy maksymalnym poszanowaniu tutejszej przyrody. Większość prowadzi przez Czechy (baza: Nové Město), ale są też dwie trasy w Polsce – w oddalonym o 4km Świeradowie Zdrój.


tak wyglądają wjazdy i wyjazdy ze ścieżki – wszystko w jednym kierunku

Każdy szlak został oznaczony kolorem w zależności od trudności (analogicznie do narciarskich). To daje ok. 80km wąskich, świetnie przygotowanych ścieżek. Jeszcze do nich wrócę, a tymczasem zapraszam na…

CAMPING W CZESKIM WYDANIU

Nové Město. 3 w nocy. Rozbijamy się gdzie popadnie i budzimy przed 9 (WOW. Wow! Rozpusta 🙂 ). Praży słońce, a widok…wbija w karimatę 🙂


dzień ZDECYDOWANIE dobry 🙂


Po campie kręcą się rowerzyści. Dzieciaki jeżdżą w kółko po mini-singletracku usypanym na polu namiotowym. W barze leje się piwo. TAK, jest 9 rano, a na każdym stole stoją kufle z zimnym, czeskim Konradem. Jest klimat.

Zaskakuje nas, że nie dostajemy żadnego numerka na namiot czy samochód. Podczas całego pobytu nikt nie sprawdzał, czy tak naprawdę raczyliśmy cokolwiek zapłacić. Byliśmy już na wielu polach namiotowych, ale 1szy raz spotkaliśmy się z takim luźnym podejściem do tych kwestii. Obsługa jest przemiła – zarówno pani w budce z napojami, właściciel, z którym zdzwaniałam się będąc jeszcze w PL, kucharz, barmani.


plac zabaw świecił pustkami – wszystkie dzieci cisnęły na rowerach 🙂


Chwilę później jedziemy do pobliskiego Świeradowa, bo to tam rezerwowałam nam rowery na cały weekend. Widoki są takie, że chce się już pedałować. Dominuje soczysta zieleń. Pogoda idealna. Ktoś tu sobie chyba zasłużył, że ma takie słoneczne urodziny 😉

Dla maksymalnej przyjemności z jazdy zabukowałam nam rowery full suspension GT Verb Expert – są przystosowane do górskiego terenu, mają grube opony, szeroką kierownicę i podwójną amortyzację. Po przejechaniu na nich ok. 70 km nie powiemy na nie złego słowa (…choć mogłyby mieć miękkie siodełka. Np. takie, jak miejskie damki 😀 )


rowery full suspension – górskie kociaki


PEDAŁOWANIE

Nasz camping jest genialną bazą, bo to tutaj zaczyna się i kończy kilka szlaków. Każdy z nich to pętla. Zaczynamy testowo od najłatwiejszego – zielonego – żeby finalnie dojść do czarnych tras, w sam raz na totalne (i dosłownie) zajechanie.

OK, jak się jedzie po singletracku?

Wjeżdżasz na oznaczony szlak i od tej pory obowiązuje Cię tylko jeden kierunek. Gdy ktoś szybszy będzie chciał Cię wyprzedzić, powinien zawołać. Jest tak wąsko, że w większości miejsc nie ma szans na zmieszczenie na ścieżce dwóch rowerów. Żeby ktoś Cię minął, musisz umknąć na „pobocze” –trawę, polanę, gdziekolwiek. Rowerzystów jest sporo, ale rozciągają się oni na wielu km tras i rzadko kiedy zdarza się nam ich wyprzedzać lub być wyprzedzanymi.


las jak z bajki cieszy oczy mieszczuchów 🙂



takiej szerokości jest większość tras na single track



w campingu mnóstwo ludzi, na szlaku pusto


Wrażenie z jazdy jest bardzo kameralne. 1:1 z naturą. Ścieżki w większości prowadzą przez gęsty las. Są mocno urozmaicone. Zmieniają się kolory drzew, przecina się różne strumyki, jedzie wśród paproci, wzdłuż stromej skarpy, po leśnym trawersie, różnie. Większość tras pokonujesz na pełnym skupieniu, bo co chwilę kluczysz między drzewami, starając się nie wypaść ze ścieżki. Jeśli na singletrack masz zjazd, to jest on konkretny. Bywało, że jechaliśmy w dół po kilkanaście minut. Palce drętwiały mi od ściskania hamulców. Choć używałam ich dość sporo (wyobraźnia pracowała), adrenalinę miałam na zdecydowanie wysokim poziomie. Mój P. cisnął jeszcze szybciej, raz na jakiś czas traciłam go z oczu.

Byliśmy zaskoczeni, jak długo prujemy w dół i, jak na zawołanie, niewiele później zaczęły się podjazdy.

Konkretne podjazdy!

Takie „do zakrętu”, a za tym zakrętem pojawiała się kolejna górka i tak dalej. Role się zamieniły i teraz ja cisnęłam do przodu. Odkąd mała jest na świecie praktycznie nie jeżdżę na rowerze i zapomniałam już, jak bardzo to kiedyś lubiłam! A uczucie, gdy na górce wyprzedzałam profesjonalnie wyglądających chłopaków z SPD i z pro strojami… włączyła mi się sportowa rywalizacja…silniejsza ode mnie 🙂


jeden z kilku trawersów – szerszych tras łączących kolejne single


Na szlaku raz na jakiś czas masz do dyspozycji skrót oznaczony na fioletowo. Przydaje się, gdy chcesz się ewakuować z trasy. Dodatkowo po drodze możesz kilka razy zatrzymać się w schroniskach, choćby na wszechobecny smazeny syr (tudzież grilovany hermelin).

Na singletrack apetyt rośnie w miarę jeżdżenia. Postanawiamy zrobić wszystkie trasy i pod koniec boli nas po prostu wszystko. Plecy od napinania się przy stromych zjazdach… Palce od kurczowego trzymania hamulców… …i, chyba najbardziej, POŚLADKI :P.

Od wielu km nie spotykamy innych rowerzystów. Słońce jest coraz niżej i zaczynam gdybać: co, jeśli się nie wyrobimy przed zachodem?

Zmęczeni. Podjazd za podjazdem. Dostaję słowotoku. Jestem prawie pewna, że za drzewem przyczaił się niedźwiedź. Konsultujemy nasze marzenia i mamy te same: dojechać do campu, paść na trawę i wypić wielki kufel piwa!!

RELAKS 

Finisz jest po szerokiej, dwukierunkowej ścieżce. JESTTT! Jakieś 70km w pedałach. Wieszamy rowery i piwkujemy.


uzupełnienie kalorii pilnie potrzebne…



chwilo, trwaj 🙂


Relaks… Rześki prysznic na żetony. Zachodzi słońce, robi się chłodno. Brrrr. Górskie powietrze. P. ogarnia grilla. Ja krążę w poszukiwaniu badyli na ognisko. Idę wzdłuż ścieżki ze stosem gałęzi i cieszę się jak dziecko z widoku łąki pełnej mleczy i krów… Sielsko i wiejsko.

Marzy mi się długa noc przy ognisku, jak za czasów sprzed małej N., po całym dniu wspinaczki. I to by było na tyle, bo po trzech dniach kończonych o 4 rano zasypiam przy tym ognisku.

…zamiast śpiewać. Pić wino. Rozmawiać. Tańcować. Taki oddech zbliżającej się 30stki na mojej szyji 😉

23:00 i nas nie ma. Słyszę jeszcze tylko dzieciaki z namiotu obok. Widziałam, jak świecą w nim sobie latarką. Taki wypad musi być dla nich mega frajdą… …mała N. uwielbia namiot… ….przydałby się większy…. ….nie zdjęłaś soczewek!… …nastaw budzik!… …padammmm….

Drugiego dnia zaliczamy to samo, co pierwszego, ale w innej kombinacji. Inne rowery. Inne trasy – bo po stronie polskiej. Równie urokliwe i dobrze przygotowane. Rozmawiamy z innymi turystami. Relaksujemy się. Gadamy. Aż ciężko mi uwierzyć, jak wiele rzeczy można zrobić w ciągu zaledwie dwóch dni.


to właśnie na ten widok nakręcałam się najbardziej 🙂


Bez dziecka jest…dziwnie. Możesz robić co tylko zechcesz gdy tylko zechcesz. Wraca od dawna już nie zaznana WOLNOŚĆ. Rano wstajesz o tej, o której chcesz. Na dzień dobry nikt nie skacze ci po brzuchu i nie spycha z łóżka z głośnym: WSTAWAJ, MAMA!

To my naprawdę kiedyś tak mieliśmy? Wow.

Z drugiej strony…Kłuje cię coś na widok innych dzieciaków. O, mała też by sobie tak pośmigała. Spodobałaby się jej ta łąka. Pewnie by wbiegła do tego jeziora.

Wystarczy, wracamy!! Oddychamy z ulgą, że jednak porządni (choć trochę obolali) z nas rodzice 🙂

Dotarłeś do końca tej relacji i myślisz, że singletrack to Twoje klimaty? Pakuj się i jedź w ciemno – tak samo, jak trafił tu mój mąż na tropie urodzinowej niespodzianki. I z tego, co mi wiadomo jest konkretnie zachwycony! *

Tym tekstem otwieram na blogu cykl o weekendowych wyprawach. Niekoniecznie daleko, niekoniecznie drogo, ale koniecznie tak, żeby oderwać się od stołecznego szumu.

SINGLETRACK W PIGUŁCE Gdzie: Nové Město (Czechy), Świeradów Zdrój Co: jednokierunkowe, górskie trasy rowerowe Dla kogo: każdego, kto lubi wypoczywać aktywnie. Dla miłośników rowerów miejscówka obowiązkowa! Można z dziećmi, z bardzo dobrze opanowaną jazdą na rowerze. Jazda z przyczepką/krzesełkiem rowerowym po szlakach odpada. Noclegi: namiot + 2 osoby + auto – 130CZK (=ok 20 PLN dobę) Inne opcje: domki na polu namiotowym lub apartamenty/kwatery prywatne Jedzenie: na polu namiotowym jest knajpka z grillem, można zjeść m.in. różne rodzaje mięsa i klasyczne czeskie potrawy, np. utopenec albo grilovany hermelin (ser pleśniowy). Przykładowe ceny: hermelin 80 CZK (=ok 12 PLN), karkówka 120 CZK (=ok 19 PLN) Rowery: można wypożyczyć w Czechach lub Polsce. W naszym przypadku – wypożyczalnia Ski&Sun, Świeradów Zdrój. Ceny: najlepsze dostępne rowery full suspension 75 PLN/dobę, najtańsze (zeszłoroczne MTB) – 35 PLN/dobę. Ocena: *****, czyli max! Turystyczna perełka!


w Świeradowie – w oczekiwaniu na śniadanie 🙂




treningowy single track na polu namiotowym



zaraz ruszamy



tras jest do wyboru, do koloru


15 wyświetleń

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

WYSZŁAM NA MIASTO, a tam życie

….w pępku Wwy. Sobie tętni. Idę środkiem, jak w bańce, jak w bajce, niewidzialna. Adidasy nie brzmią na tym zgrzanym chodniku, jak powinny, nie ma stuk-stuk-stukstukstuk. W tej trattorii na rogu włosk

bottom of page