top of page

MEDYTACJA. Zrób to sam!

Masz 5 minut? A ja propozycję, jak możesz je wykorzystać nie w 100%, ale z nawiązką 😀

Byłam tak zakręcona, że nie zdążyłam zapisać się na żadne “normalne” zajęcia dodatkowe w ramach wf. Uh! Została tylko…joga. O nienienie. Byłam pewna, że takie zagłębianie się w siebie to dziwactwo; zresztą uwielbiałam się styrać, spocić, a nie siedzieć plackiem na macie wyobrażając sobie, że jestem lotosem.

Minęło 10 lat i choć jodze dalej jestem wierna, nic nie zmądrzałam. Bo gdy coraz częściej z różnych stron atakowała mnie medytacja, gwizdałam na to. O błagam, to nie dla mnie!

Gdy to piszę, jestem tydzień po porodzie naszych bliźniąt. Choć zameldowałam się w szpitalu z dwiema torbami, w życiu bym nie przypuszczała, że nic z ich zawartości nie przyda mi się tak bardzo, jak…aplikacja do medytacji.

Wniosek? Banalny, ale: nigdy nie mów nigdy!

CZY TO DLA CIEBIE?

Uwijasz się, kolanem upychasz zajęcia w planie dnia, ganiasz, walczysz, napierasz, zwał jak zwał, ale…taki stan napinki jest już często klasyką, a coś w stylu pacnięcia na trawie z gazetą lub siorbanie kawy bez stymulacji Fejsem – dobrem rzadkim, luksusowym.

Znasz to?

Zrobiłam pierwszą w życiu medytację, gdy cisnąc między zajęciem numer 1 a 276 uzmysłowiłam sobie, że ja…nie oddycham! Robię to byle jak, w kółko się poganiając, żeby zrobić więcej, więcej. A że kilka innych rzeczy wokół mnie błagało o zmianę, zdecydowałam: OK. Niech będzie. 5 minut oddychania dziennie i dajcie mi spokój, dobra?

Nie znam definicji medytacji. Rozumiem ją jak taką siestę dla mózgu. Może być kilkuminutowa, ekspresowa lub taka kilkugodzinna, ale wersję B kojarzę tylko z opowieści. Siadasz wygodnie, prosto. Oddychasz. Obserwujesz ten oddech. Myśli sobie płyną. Oglądasz je, a czasem odpychasz lekko i znów myślisz o oddechu. Czasem “idziesz” sobie do poszczególnych części ciała, obserwujesz oddech w różnych miejscach. Wiem, jak to brzmi! Ale wiem też, że działa.

CO CI TO DA?

Nie wyjaśnię tego naukowo, ale nawet kilka minut medytacji działa super orzeźwiająco na głowę. To ma pewnie coś wspólnego z zaginaniem czasoprzestrzeni, bo ewidentnie minuty płyną inaczej. Mało jest rzeczy, które po 5 minutach dają satysfakcję 😉

Rozluźnisz się. Wyciszysz na moment. Uspokoisz myślowy wir, jeśli czujesz, że Cię wciąga i już ledwie dyszysz. Zdarzy się, że po chwili wpadnie Ci do głowy rozwiązanie, które wcześniej nie chciało się dać znaleźć.

Jeśli teraz przychodzi Ci na myśl: “błagam, to nie dla mnie, nie mam na nic czasu, a już na pewno nie na siedzenie i oddychanie” to…mam Cię! Właśnie tacy, jak my mnóstwo korzystają z dziwactwa zwanego medytacją 🙂

Nasz mózg tak sobie działa, że potrzebuje chwili odpoczynku, żeby zacząć wyskakiwać z pomysłami. Jeśli wciąż “zapychamy” go czymś nowym: obowiązkami, czytaniem treści, które napisał ktoś inny (ups), słuchaniem czegoś, co nagrał ktoś inny, gonieniem własnego ogona i tak dalej – biedaczek nie będzie miał kiedy dychnąć i wejść na wyższy poziom.

A stamtąd widać więcej i warto tam wleźć!

JAK SIĘ ZA TO ZABRAĆ?

Źródeł jest na potęgę, ale przyznam, że poszłam w minimalizm, zadowoliłam się prostą opcją i nie próbowałam za bardzo urozmaicać.

Dlatego mogę podsunąć Ci:

aplikację Headspace – to ona właśnie uratowała mnie w szpitalu. Cztery dni totalnego szaleństwa – nowa sytuacja, ogromna adrenalina, nieznane środowisko, stres zbyt wielki, by zasnąć choć na kilka minut…po dwóch kompletnie nieprzespanych nocach każda nowa położna pytała mnie o to samo: “did you get some sleep?”. I wtedy mnie oświeciło: może medytacja? Wprawdzie zwykle nie używałam jej jako usypiacza, ale w tych warunkach wystarczyło kilka słów prowadzącego i…odcinało mi prąd. Masz tam do wyboru medytacje prowadzone, z wyborem czasu trwania. Te dla początkujących to 5-10minut.

Mój mąż poleca z kolei apkę AWARE, coś tam trzeba za nią zapłacić (nie kojarzy, ile 😉) ale jest tam też spory wybo

bloga Agnieszki Maciąg – tu znalazłam kilka sposobów na start. Sprawdźcie 9 oddechów  lub medytację spokojnego serca

Jej blog jest dla mnie bardzo wiarygodny odkąd dzięki jej sposobowi pozbyłam się anginy w dwa dni (!), choć było tak źle, że nie mogłam się ruszać i wezwałam lekarkę do domu. Polecam stronę Agnieszki, jeśli chcecie wyrzucić chemię z domowej apteczki i przejść na zdrowe i proste sposoby

– książki Osho “Apteka dla duszy” i “Techniki medytacji” – dla tych, którzy chcą się wglebić w temat i lubią nieco mistyczny klimat

Opcji są setki, a na start myślę, że zadziała nawet 5 minut po turecku, z zamkniętymi oczami i głębokim oddechem.

Zachęcam zwłaszcza tych z Was, którzy- tak jak ja jeszcze niedawno -przewracają oczami na samo słowo “medytacja”. I jeszcze tylko dodam, że oczywiście amerykańscy naukowcy przebadali nawet coś tak duchowego jak to i mają dowody, że działa 🙂 To tylko mały skrawek dnia, a zawsze #cośnowego.

Co Wy na to? Próbowaliście? Dacie jej szansę? 🙂

22 wyświetlenia

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

PIOSENKI OD KTÓRYCH MAM CIARKI

Muzyka na blogu sportowym, na dodatek wcale nie taka do biegania. Tego jeszcze nie grali. Chyba muszę to najpierw jakoś wyjaśnić 🙂 A powód jest w sumie tylko jeden. Za chwilę moje życie wywróci się d

bottom of page