top of page

PROSTE, TANIE I GENIALNE metody na odporność

Mieszkałam przy łąkach z trzema górkami. Na najmniejszej dzieciaki zrobiły genialną ślizgawkę, co rusz mieliśmy na niej twarde lądowanie, ale siniaki i rozorane kolana kompletnie nie martwią kogoś, kto ma 7 lat. To takie trofea dobrej zabawy. Chciałam zjeżdżać jeszcze sto, milion razy…

….i wtedy zawołała mnie mama.

– Ale prooooszę, inne dzieci jeszcze jeżdżą! – Tak, ale są starsze i lepiej od ciebie zahartowane.

Zahartowana! A więc to taka muszę być, żeby siedzieć na śniegu do czarnej nocy. Zapamiętałam to słowo jako synonim szczęścia absolutnego.

Minął czas i odkopałam dziś ten dzień w odmętach pamięci. Gdyby ktoś zrobił mi taką ślizgawkę pod oknem, siedziałabym tam do oporu, bo postanowienie o hartowaniu całkiem nieźle mi wyszło 🙂

Co pomaga mi od lat praktycznie nie chorować, a ewentualne ataki wirusów szybko odpierać?

4 RZECZY, KTÓRE MOŻESZ ZROBIĆ “PRZED”

  1. naprzemienne prysznice – jasne, że to nic przyjemnego, ale areszt łóżkowy z gorączką jest bez porównania gorszy. Z tego, co widzę po sobie, wcale nie trzeba katować się tak całe życie – wystarczy zrobić sobie raz na jakiś czas “kurację odpornościową”. Dosłownie trzy serie, naprzemiennie ciepłej i zimnej wody, kończymy zimną. Patent: śpiewanie w trakcie. Bardzo pomaga w trakcie tej zimnej tury. Bonus: ujędrniona skóra. Alternatywa to modne ostatnio morsowanie, w samej Warszawie i okolicach znalazłam kilka grup i doczepiłam się do jednej z nich, gdy miałam ochotę spróbować tego na własnej skórze. Paradoksalnie: im głębiej się wejdzie, tym przyjemniej!

  2. sport w (prawie) każdych warunkach – nie ma sensu zaszywać się w ciepłej siłowni, gdy tylko przyjdzie plucha czy mróz. Odpowiednie ubranie robi robotę; a ani się obejrzysz i zobaczysz, że biegałeś w ulewie, a mimo to nie dorwał Cię nawet katar. Bonus: poza wzmacnianiem odporności wzmacnia się też charakter.

  3. jedzenie – w mojej zdrowotnej czołówce są ryby i warzywa, w tym kiszonki. Wciągnięte na stałe do menu robią cuda. Słuchałam też kiedyś wywiadu z Dziarskim Dziadkiem i mówił, że jego patent to codzienny śledź i ząbek czosnku – metoda dla prawdziwych twardzieli, ale wierzę, że skuteczna 😉

  4. pyłek pszczeli – ma genialne właściwości zdrowotne. Szczerze mówiąc jego smaku nie cierpię i czuję się na tyle odporna, że go sobie nie serwuję, ale moja mała uwielbia i mogłaby wyjadać go łyżeczką. Muszę chować przed nią słoik, żeby nie wciągnęła całości za jednym zamachem 🙂

12 RZECZY, KTÓRE MOŻESZ ZROBIĆ “PO”

Najważniejsza zasada: jest taki moment, gdy jeszcze nie masz objawów przeziębienia, ale czujesz, że coś Cię atakuje. Wiele paskudztw da się wygonić na tym etapie. Działam wtedy agresywnie i faszeruję się. Jaglanka, imbir, sok wyciśnięty bezpośrednio z cytryny, gorące napary. Ważne, by robić to bardzo często. Wirusy najwyraźniej kumają, że mają do czynienia z walecznym zawodnikiem i idą gdzie indziej 😉

Jeśli infekcja się jednak rozkręca, świetnie sprawdzają mi się naturalne metody:

  1. napar imbirowy – starty lub pokrojony imbir zalewam wrzątkiem, a gdy przestygnie dodaję mnóstwo soku z cytryny i miód. Piję co chwilę. Małej daję napar w bidonie-termosie, czasem też do przedszkola, gdy wokół dużo dzieci choruje.

  2. propolis – kolejny cud-miód od pszczół. Działa silniej niż pyłek, więc stosuję go tylko, gdy coś już ewidentnie się rozkręca.

  3. złote mleko – magiczny napar na bazie kurkumy. Robię zapas pasty do słoika, a potem łyżeczkę podgrzewam z mlekiem roślinnym, łyżeczką oleju kokosowego i miodem lub syropem klonowym. Przykładowy przepis na pastę i mleko jest tutaj.

  4. kropla oliwy z oliwek do ucha – pojęcia nie mam, jak to działa, grunt, że działa.

  5. ssanie oleju – jakkolwiek to nie brzmi, czyni cuda. Wyciąga śluz i bakterie, które czają się właśnie w jamie ustnej. Bardzo pomaga na ból gardła i przeziębienie.

  6. mnóstwo picia – to klucz do przegonienia klasycznego przeziębienia. Trzeba się opić jak bąk 🙂

  7. inhalacje – klasyka naszych babć; garnek z wrzątkiem, ręcznik na głowę. Parówki można robić nawet ze zwykłej wody z solą lub pokombinować np. z olejkami eukaliptusowymi.

  8. płukanie gardła wodą z solą – banalne i skuteczne na ból gardła.

  9. jedzenie – są produkty, które wzmagają produkcję śluzu i te, które, mówiąc wprost, odglucają 🙂 Warto je wziąć pod uwagę zwłaszcza przy typowym przeziębieniu/katarze/mokrym kaszlu. Lista jest długa, ale wspomnę tylko o tych, których działanie zauważyłam na samej sobie. Złe: mleko i jego pochodne, produkty z cukrem i pszenicą. Dobre: kasza jaglana, dynia, czosnek, ostre papryczki i grapefruit.

  10. sposób na zatoki – od lat praktycznie nie choruję, ale dwa razy dopadło mnie konkretnie, co ciekawe oba przypadki były po maratonie. I wtedy wypróbowałam na sobie metodę, którą znalazłam na blogu Agnieszki Maciąg. Jest dla cierpliwych. Polecałam ją wielu osobom i większość z nich stwierdziła, że to nie dla nich. Powód: za dużo zachodu. Wiem, że apteczne środki mogą szybciej przynieść ulgę, ale wierzę, że osłabiają organizm, a już na pewno nie uczą go walki. Metoda Agnieszki pomogła mi na paskudne zapalenie zatok. Z kolei jej mikstura na gardło w połączeniu ze sposobami z powyższych punktów była dla mnie istnym cudem – w ciągu dwóch dni wyszłam z…anginy. Było ze mną na tyle kiepsko, że zamówiłam wizytę domową i dostałam z miejsca antybiotyk. Nie wykupiłam go. Gdy kolejnego dnia wstałam praktycznie zdrowa, myślałam, że dalej śnię. Tydzień później zrobiłam życiówkę w półmaratonie.

  11. lekka aktywność – tu zdania są podzielone i zdecydowanie trzeba to wyczuć. Jeśli masz gorączkę, kompletnie odpada. Ale wielokrotnie udało mi się “uciec” przeziębieniu, wychodząc na przebieżkę lub robiąc dość porządny zestaw ćwiczeń w domu. W końcu już nasze babcie mówiły, że chorobę trzeba wypocić 🙂

  12. sen – wspominam o nim niechętnie, bo sama bardzo naginam zdrowe zasady snu, ale wierzę w jego działanie. Dzięki zmianom w spaniu i diecie jestem właśnie w 6 miesiącu ciąży, ale to już zupełnie inna historia…

Życzę Wam pełno zdrowia, tak po prostu 🙂 Nie dajcie się!

9 wyświetleń

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

WYSZŁAM NA MIASTO, a tam życie

….w pępku Wwy. Sobie tętni. Idę środkiem, jak w bańce, jak w bajce, niewidzialna. Adidasy nie brzmią na tym zgrzanym chodniku, jak powinny, nie ma stuk-stuk-stukstukstuk. W tej trattorii na rogu włosk

bottom of page